niedziela, 30 sierpnia 2015

Deutschland, deutschald :3

Witajcie!
Przyjechałam dzisiaj odwiedzić mojego tatę w Niemczech, większość dnia spędziliśmy u jej siostry z rodziną, niedawno wróciliśmy do jego mieszkania. Wakacje mijają bardzo intensywnie, coś czuję że już pozostały miesiąc minie jeszcze szybciej niż pozostałe.
Zepsuł mi się ostatnio telefon, ni z tąd, ni z owąt (czy można tak mówić? coś wydaje mi się że nie.. no cóż ;p) zaczął się wyłączać od tak bez powodu, myślałam nad jego naprawą, ale stwierdziłam, że ona przewyższy wartość telefonu, a po drugie, jest poważny pretekst do zakupu nowego telefonu.
Przez całe studia dzielnie odkładałam pieniądze, żeby teraz w wakacje stwierdzić, że rozpływają się jak woda. Tutaj pies mi zachorował, kilka operacji które musiałam opłacić, potem fakt telefonu, tutaj coś mama chce, tutaj muszę kupić sobie coś, tutaj wydatki typu spodoba mi się coś w lumpeksie, i jak tu się oprzeć, jak znajduję takie sukienki jaką przykładową ostatnio kupioną znajdziecie po lewej?
Robię w sumie dalej regularnie paznokcie, często różnym babkom, moim ostatnim dziełem są takie jakie znajdziecie też w tym poście :) Klikajcie na nie a zobaczycie w pełnym rozmiarze.
Teraz brakuje mi tylko łóżka, żeby wymienić sobie moje super niewygodne akademikowe, oraz luster, i czy coś jeszcze?  Hmm.. No z wydatków jeszcze dentysta, no ta tyle ;>
Lecę teraz dalej chillować, trzymajcie się :3

Wyjazd

poniedziałek, 27 lipca 2015

Pamiętnik

Spanie, jedzenie, spędzanie czasu z przyjaciółkami, jedzenie, spanie, i tak od nowa od kilku dni, a takie dni wspominam najlepiej, wspólne nic nie robienie, najbardziej nieproduktywny sposób spędzania czasu.
Jakby tego było mało, będziemy grać w Wiedźmina III bądź GTA V już niedługo, coś czuje że niezłe "non-lify" z nas się wyłonią.
Czego chcieć więcej, choć z drugiej strony, ile tak można, po jakim czasie ma się ochotę coś zmienić?
Dzisiejszy dzień był mini wyjątkowy z ostatnich "czasów"- dlaczego?
A bo to poniedziałek, rano lump, jest co tydzeń nowa dostawa, i naprawdę, można upolować fajne ciuchy. Dzisiaj kupiłam sobie strój kąpielowy, górę bardziej.. "wygodną", np. na basen typowo pływanie i dwie bluzki, zapłaciłam 24 zł. Co ja bym bez lumpa zrobiła, kasy nie mam dużo, choć nie powiem, daje radę odkładać co nieco w czasie studii, jednak jeśli mam za 60 zł kupić jedną rzecz, jak innego dnia w lumpie za 60 zł mam wor ubrań?
Niee xd
Jestem fanką lumpeksów, myślę, że nic tego nie zmieni, jeśli ktoś jest przeciwny musiał po prostu przerazić się "pchającymi" babciami, jednak rzeczy jakie można tam znaleźć i za jaką cenę są niemożliwe.
Chciałabym w sumie poruszyć też inny temat, bo właściwie, właściwie to raczej nikt kto mnie wprost nie zna  nie czyta tego co tutaj zamieszczam.
Chciałabym poruszyć temat mojego starego pamiętnika. Ostatnio po powrocie ze studii robiąc porządki w szafce znalazłam moje stare dwa. Wzięłam się za czytanie ich. To co tam wyczytałam było szokujące. Nie wiem czy wiecie, czy kiedyś wspominałam o tym, ale miałam depresję, problemy ze sobą, w sumie nadal je mam, a może to po prostu kwestia charakteru i spojrzenia na świat? W każdym razie czytam, a w jednym ze zdań było, że sensem mojego życia jest to, żeby nie ranić rodziny ani (ówczesnego) chłopaka. Miałam wtedy 14 lat. Na jakim skraju podłamania psychicznego musiałam być, pisząc takie rzeczy, masakra..
Czytałam wtedy te słowa całkowicie daleka od tego stwierdzenia, jakbym to nie ja to stwierdzała, jakby nie mnie to dotyczyło, a jednak.
I tutaj moja refleksja, jeśli mogłabym komukolwiek teraz jakoś pomóc, podpowiedzieć, doradzić. Nie chodziłam nigdy do żadnego specjalisty, wyszłam z tego sama dzięki mojej właściwie silnej motywacji i dość silnej psychice, więc chciałabym wam powiedzieć, że jeśli sami odczuwacie właśnie takie myśli, że nie jesteście nikomu w życiu potrzebni, że nie macie sensu życia, spójrzcie na jego pozytywne aspekty. Cieszcie się z małych osiągnięć, z tego, do czego wkładacie dużo pracy, tak jak na np. do studii, to możecie cieszyć się .. np. ze swoich rysunków jeśli umiecie rysować, z każdego odwzajemnionego uśmiechu na ulicy, z czegokolwiek, takich sytuacji jest pełno, wystarczy spojrzeć na życie bardziej pozytywnie, i mniej na poważnie, bo życie jest krókie, bardzo krótkie, człowiek z wiekiem się o tym przekonuje, sprawmy, by niczego nie żałować, i czuć się najbardziej szczęśliwi, jak potrafimy.

piątek, 24 lipca 2015

Sesja zdana!
Udało się, cieszę się niezmiernie że mam teraz całe wakacje "chillowania". Póki co, praktycznie mam non stop zajęcie, więc to na +, gdy się nudzę zaczynam świrować, myśleć o negatywnych rzeczach, teraz spokojnie:) Dzisiaj przejdę się na piwo ze znajomymi. Czego chcieć więcej.
Próbowałam nagrać ewentualny film na yt, i muszę stwierdzić, że moje życie to jednak jest zbyt nudne żeby móc je nagrywać co się w nim dzieje.
Chciałam jako pierwszy  filmik nagrać tag "50 faktów o mnie", jednak gdy jechałam na miejsce gdzie chciałam mieć ładny widok, spokój, okazało się, że jeździ dużo aut i szczerze mówiąc po prostu nie dość że się wstydziłam, to wokół słyszałam okropne chrabąszczopodobne robaki, Ughh. Nienawidzę ich.
Pokminie, pokminie.
Może spróbuję kiedyś w domu?
Powiem wam, że moim problemem jest to, że narzucam sobie zbyt wysoko poprzeczkę, chce od 1 filmiku, żeby były na.. no, moim zdaniem wysokim poziomem, żeby coś reprezentować, a znowu myślę z drugiej strony, że chyba o to chodzi, że ważniejsza jest treść niż sama jakość..
No nie wiem, póki co pomyślę nad tym, może kiedyś będzie fajna okazja, w akademiku będę miała pokój sama to myślę, aż takie straszne nie będzie rozmawianie sama ze sobą ;p

Uporządkowałam ubrania w szafie, trochę nazbierało się tych nieużywanych, na sprzedaż czy oddanie, wystawię je na vinted :)

I w sumie tyle, moje życie to jest jednak monotonne ;p
Muszę kiedyś zebrać się i jechać po raz pierwszy do Poznania do mojego .. właściwie przyjaciela, znajomego. Nasz kontakt jest bardzo .. dziwnie specyficzny ;p
Mało rozmawiamy, na takie codzienne tematy praktycznie wgl, czasem sporadyczne co tam, jednak gdy jest jakiś problem wiemy że możemy o tym porozmawiać wspólnie.

Póki co wracam oglądać "Breaking bad"a, papa !

niedziela, 14 czerwca 2015


 Siedzę sobie właśnie, mam przerwę w nauce, wchodzę z ciekawości sprawdzić czy jakakolwiek więcej osoba przejrzała mojego bloga, a tu proszę, u zdziwieniu, wyświetleń jest aż 23, nie mam pojęcia kto je wgl nabija - bo moich ;D na szczęście do tego nie dolicza.
Nigdzie nie pisałam, że takowego prowadzę, na ani jednej stronie, skąd się bierzecie?
Nie mam pojęcia, ale powiem szczerze, ze to przemiłe uczucie mieć świadomość, że ktokolwiek może przeczytać choć kilka zdań z tego co tutaj "wybrzdykam" i podzielę się z wami ;)
Wielka chwila "testów" coraz bliżej, pochłania całą moją uwagę, czasem mam wrażenie że zbzikuję ;p
Ale moja największa motywacja: "jeszcze trochę", i będę mogła wam pisać co mi się podoba, nie o tym, co ciągle zajmuje moją głowę ;)
Dziś tak odbiegając od moich ostatnich negatywnych myśli, pokaże wam zdj moich ostatnio zrobionych paznokci hybrydowych. Kolor to bodajrze 13 z firmy em nail. Powiem szczerze, że na moich paznokciach utrzymuje się aktualnie tragicznie - ale nie ukrywam, gdy się uczę, mam nazwyk robienia coś z rękami, i sobie podgryzam te paznokcie - co ciekawe nigdy nie obgryzłam paznokcia, po prostu obgryzam lakier - i tylko właśnie jak mam zbyt dużo nauki - może rozładowanie stresu?
No w każdym razie lakier mam ponad tydzień, nie wygląda za dobrze,
zdjęcia aktualnego wam nie pokażę, myślę że zbyt mało się starałam - bo robiłam je na szybko, żeby tutaj obiektywnie ocenić, robię też paznokcie koleżankom mojej mamy, jedna taka która przychodzi do mnie regularnie, ma takie paznokcie, gdzie lakier trzyma się 2-3 tygodnie bez problemu, a ta firma do innych jest stosunkowo tania, cóż, myślę że jak zacznę nagrywać filmiki, ogarnę co i jak, to wam zademonstruję samo malowanie, jak ja to wykonuje, moją opinię, szczegóły itp.
Tymczasem tak wyglądały po pomalowaniu:

Myślę, że to na tyle, jest chwilę po północy, poduczę się trochę i lecę spać, papa ;)

Adam Lambert - "Ghost Town"

piątek, 12 czerwca 2015

Budownictwo? Dla ludzi o mocnych nerwach, dosłownie..

Siedzę, robię wszystko co jest tylko możliwe, żeby nie musieć się uczyć, to okropne, mam wyrzuty sumienia ale totalnie nie umiem się skupić.
Nigdy nie miałam problemów z matematyką, w pierwszym semestrze także nie, a teraz nagle .. "boom", dup, i proszę, rozwiązuję zadania i mylę się na każdym kroku.
Nie wiem z czego to wynika, mam uczucie... przepełnienia w głowie, jakby .. nowe informacje wgl nie mogły się w tej "głupiej główce" znaleźć. Nie wiem, nie wiem..
Dlaczego tutaj jest tak trudno, dlaczego wywołują taką presję, tylko w określonym czasie, a nie jest to rozłożone na cały rok nauczania?
Dlaczego wykładowca z materiałów budowlanych, osobę której podpowiadałyśmy z koleżanką jakieś takie szczątkowe informacje przepuścił, a my we dwie wykute nie zdałyśmy?
Dlaczego jest taka niesprawiedliwość, że umiesz, a oceniany jesteś źle.
Ja jak najbardziej rozumiem, doktorzy, magistrowie, inżynierzy, są wykształceni, wiedzą więcej od nas, ale czy to zwalnia ich z uprzejmości, uczciwości i sprawiedliwości wobec studentów?
Jak możemy być poniewierani, nie jesteśmy śmieciami nie jesteśmy przedmiotami, jakimś materiałem który przyjdzie a po roku odejdzie, równie dobrze w przyszłości możemy być tak samo postawionymi ludźmi jak oni.
Gdzie w tym całym toku zatraca się zdrowy rozum, a przychodzi chęć znęcania się nad tymi, którzy się starają ..

Siedzę właśnie w Gliwicach, nie wracałam na weekend do domu, żeby móc się nauczyć na te wszystkie rzeczy które będą, a właśnie w ten weekend są dni mojego miasta, to po prostu jest gwoździem tej całej sytuacji.
Nie, na prawdę, nie.
Dlaczego niektórzy ludzie mogą zachowywać się w ten sposób, albo wydzierać się, obrażać jako my to jako rocznik jesteśmy najgorsi - jak nasza babka z matmy.
Po prostu nie do uwierzenia ;)
Myślałam, że politechnika śląska ma wysoki poziom, bo studenci się starają, mają możliwości się rozwijać, jest duża inicjatywa uczelnii, wykładowców, a tak na prawdę to jest tylko i wyłącznie upór uczniów.
Bo to śmiechu warte co się dzieje, trzeba się przygotować psychicznie na bycie traktowanym jak śmieć, któremu w pierwszym semestrze pokażemy jak jest fajnie, zeby miał czwórki piątki, nic nie robił, a w drugim nagle zrobimy taki natłok, że jak już uczelnia pieniądze za studenta na dany semestr otrzymała, to żeby go za przeproszeniem wypierd*lić - nie, nie myślcie, że w liceum byłam osobą która choćby dobrze się uczyła, wchodziła nauczycielom do dupy co mi się należy, nie nie nie, wręcz przeciwnie, zawsze moja nauka była tylko i wyłącznie moją decyzją, nikt mnie do tego nie popędzał, to była moja motywacja, wiedziałam, że będzie trudno, ale nie wiedziałam że sama uczelnia która ma nas wykształcić będzie sobie wybierać takie bezsensowne kryterium żeby kogoś wywalić - nie z powodu jego wiedzy, a tego bo dany wykładowca ma widzimisie albo student nie wytrzymie psychicznie.
Dobija mnie też jak sobie pomyślę ten fakt, że w Opolu mają łatwiej + więcej terminów, o Częstochowie nie wspomnę, a o jakiś dennych kierunkach jak turystyka to tym bardziej, jak słyszę co dziewczyna z Katowicach nic nie robi a sobie radzi bezproblemowo, jak to się ma do siebie, dlaczego potem takie osoby dziwią się ze nie mają pracy jak nic nie umieją?
Ahh, na prawdę szkoda gadać o całym tym systemie edukacji, przede wszystkim uczelnia jest nie za Tobą, a przeciwko, bierze Cie, żeby dostać kasę z państwa i nara.

Tyle na ten temat :)
Może teraz jak w sumie wygarnęłam co myślę, jakoś lepiej mi pójdzie skupienie się, chociaż .. i tak, nie wiem co się ze mną dzieje, przestaje rozumieć matematykę, a przedmiot na którym co 3 student odpada i ledwo reszta przechodzi, idzie mi jak po maśle, zrozum tu logikę mojego mózgu :)

Do następnego

Wykończenie

Powiem wam, że jestem kompletnie kompletnie wyczerpana, codziennie coś, przykładowo: przyszły tydzień:

  1. pn - matematyka 1, obrona półrocznego projektu z budownictwa ogólnego
  2. wt - egzamin z budownictwa ogólnego
  3. śr - egzamin z materiałów budowlanych
  4. czw - kolokwium matematyka 2
A następny tydzień zaczyna się oficjalna sesja, po prostu modlić się, żeby zdać przed wakacjami :)
Tak bardzo chciałabym mieć je wolne <3
Także .. wracam do życia, muszę się ogarnąć z mojego lenia i zacząć rozwiązywać "całeczki" ;)

Bay <3

środa, 10 czerwca 2015

Youtube?

Rozmawiałam ostatnio z przyjaciółką, rozmyślałyśmy nad youtubem, dokładnie kanałem na youtubie.
Powiem wam, że już od dłuższego czasu o tym myślałam, jednak co mnie powstrzymywało?
Krytyka, tak. Zdecydowanie.
Z każdą chwilą mimo mojej wewnętrznej słabości, jestem coraz silniejszą na krytykę oraz .. tak szczerze weselszą osobą, kiedyś bardzo brałam do siebie każdy komentarz, każdy, a w filmikach obnażasz siebie, pokazujesz jak się zachowujesz, nie jakie przemyślenia siedzą Ci w głowie i wklikujesz je na komputer czego tak naprawdę nie ma i nie odczuwasz wyrzutów sumienia za wyrzucenie tego z siebie, tylko pokazujesz siebie, stąd moje wielkie obawy.
Ale spójrzmy prawdzie w oczy, przynajmniej moim teraźniejszym spojrzeniem, co mi szkodzi, przecież 99,9% osób które to obejrzy nie będzie mnie znać, a poza tym, co mi zależy na ich opinii?
Niech sobie mówią, że moje filmiki są zjebane czy cokolwiek, no chyba , że spełnią moje oczekiwania, no ale , wartościowe osoby zostaną przy mnie w każdej chwili, i widząc, że to np. jest moją pasją, wypełnieniem czasu wolnego, będą mnie wspierać,
Jest to świetny sposób na nawiązanie nowych znajomości, przeżycie, wielu świetnych przygód, nowych doświadczeń, odczucia bycia potrzebnym dla innych, żeby inni odczuwali chęć poznania Ciebie.
Właśnie dlatego chciałabym zacząć nagrywać.
Zobaczę jak sprawa się potoczy z przyjaciółką, ja myślę że zdecyduje się nawet sama założyć kanał, i coś dla was tworzyć, wydaje mi się to bardzo trudne, zwłaszcza początki, ale,
bez pracy nic nie otrzymamy :)
Podobnie bez pracy żaden youtuber nie posiadałby wielu widzów.

Pora zrobić listę motywacyjną, listę rzeczy, do których będę dążyć aby je osiągnąć, aktualnie oczywiście zajmę się sesją, ale wakacje będą pełne wolnego czasu - które po tym roku - wiem że trzeba wykorzystać, żeby móc coś osiągnąć.

Wstawiam "takie tam" zdjęcie z teraz ;)
Do zobaczenia !

niedziela, 7 czerwca 2015

Budownictwo? Politechnika? Kontakty ..?

Sesja sesja.. co to będzie.
Powiem szczerze, że kilka razy myślałam o tym, żeby się odezwać na blogu, jednak moje lenistwo i brak czasu zdecydowanie przeważały.
Myślę sobie o egzaminach, to ogromny stres, nie chcę sobie nic zostawiać na wakacje, żeby pisać we wrześniu, choć coraz bardziej wydaje mi się to nieuniknione.
Powiem szczerze, że nigdy nie spodziewałam się, co mnie spotka na uczelnii.
Wiedziałam, że potrzeba tutaj przede wszystkim chęci i nakładu pracy, ale po 1 semestrze byłam pewna, że moje obawy były przesadzone, teraz w drugim, przekonałam się, że zapieprz jest, i to niewyobrażalny.
Non stop mam jakieś kolokwia, egzaminy, nie nadążam się na nie uczyć, bo nauka "dzień wcześniej" niestety nie starcza a na więcej nie można sobie pozwolić bo są inne przedmioty, gdy masz dzień przerwy, wykorzystasz go, rodzą się wyrzuty sumienia za zmarnowany czas, z drugiej strony.. ile można się non stop uczyć? Idzie po prostu zbzikować, łapiesz się czegokolwiek, byle choć na chwile oderwać się od nauki - co wiadomo, jest bardzo łatwe. Tu posprzątać, tu to odnieść do szafki, tu komuś odpisać na facebooku, tu sprawdzić powiadomienia, tu się przypomni to to to.. no nie da się.
Sesja zaczyna się 19 czerwca, a już od poniedziałku będę miała kolokwium z angielskiego i zaliczenia - kolokwium oraz egzamin z mechaniki gruntów.
Mam nieodpartą ochotę na chwilę  po prostu .. nudzenia się, pogrania w jakieś gry, wyjścia gdzieś, użycia swojej kreatywności do czegokolwiek.
10 lipca chwila prawdy, ostatni egzamin przed wakacjami, jestem ciekawa co z tego wyniknie, dam wam z pewnością znać.
Tak wkraczając na moją sferę prywatną. Mam ostatnio jakieś .. "drobne" kłopoty sercowe że tak powiem, no nic, wszystko sie wyjaśni, nie będę się wam rozwodzić, oby wszystko się dobrze potoczyło, a aktualnie najważniejsze, sesja, sesja.
Jeśli mi się nie uda myślę że pożegnam się z Gliwicami, przeniosę się do Opola, czy gdzieś gdzie jest łatwiej.. a może do Krakowa? Nowe miasto, nowe znajomości? Potrzebuje czegoś nowego, nie potrafię się zaklimatyzować w Gliwicach, czuję się obca, nie mam tutaj na tyle bliskich mi osób, na ile potrzebuje.
Potrzebuje nowych kontaktów, osób, z którymi będę mogła spędzać wolne chwile, które będą troszczyć się o mnie tak, jak ja się będę troszczyć o nie, potrzebuje osobę, wobec której będę mogła być po prostu szczera, powiedzieć o wszystkim, mieć pewność, że nigdy się na niej nie zawiodę, i będzie równie tak wrażliwa jak ja, nie będę miała w głowie myśli, że ta osoba ma kogoś ważniejszego ode mnie- kogoś w związku, nie zrozumcie mnie źle, ja jak najbardziej akceptuje że będzie miała tam mężczyznę/kobietę, ale coś co ja mówię w tajemnicy, oczekuje tego dochowania, a nie dowiaduje się od osób trzecich, że coś "wyciekło".. no i wiecie .. sekret to sekret, zaufanie to zaufanie :) Nie mówić nikomu, to nie mówić nikomu, kompletnie nikomu, mieć jakieś wyczucie.. Może to tylko ja takie mam? No nie wiem, mam wrażenie że nie do końca wiem komu ufać.
Może to wynik moich przeżyć, że tak trudno mi zawierać bliskie znajomości, innego wytłumaczenia na tego rodzaju zachowanie nie ma.
Trzeba się pozbierać, wiem o tym, jednak jak bardzo to trudne, wmówić sobie coś łatwo, jednak przychodzą chwile załamania myśli, tego świata wyimaginowanego przez siebie.

Powiedzcie mi, czy tylko ja mam takie myśli? Jakieś takie .. jakby bezsensowne interpretowanie świata, oceniania innych po ich zachowaniu, a zarazem zastanawianie się nad ich prawdziwą i skrytą psychiką, czy inni wgl przejmują się takimi rzeczami?


Eldo - Granice

"Mszczą się słabi, nawiedzeni chcą Cię zbawić" - daje do myślenia.

sobota, 21 marca 2015

Kiwii.

Witajcie!
Właśnie siedzę, rozmyślam, jak zwykle :)
Robiłam wczoraj paznokcie mojej przyjaciółce, sobie, dzisiaj córce koleżanki mojej mamy, i powiem wam szczerze, że się niemiło zaskoczyłam, może od początku.
Ogólnie rzecz biorąc pierwsze paznokcie którymi się zajęłam były to paznokcie mojej przyjaciółki, efekt możecie zobaczyć na zdjęciu:


Mi się szczerze mówiąc bardzo podoba, kiwi jest w simie realistyczne :) Całkiem fajnie. Tak się stało, że przegadałyśmy całą noc - poszłam spać dopiero o 15:15 czy chwilkę później, i w czasie naszych "dziewczyńskich" rozmów zrobiłam paznokcie też sobie, co się dzisiaj okazało?
Że z moją manią może niekoniecznie obgryzania paznokci, ale lekkiego podgryzania, haha :) podważyłam w jednym miejscu lakier, pociągnęłam go dość mocno, i cały w jednym kawałku zszedł z paznokcia, jest to dla mnie conajmniej dziwne.
Następna rzecz, jak robiłam dzisiaj tej córce koleżanki paznokcie, wszystko okej, dałam 3 warstwy lakieru podkładowego, a gdy po już top coat'cie zmywałam cleanerem lepką warstwę nie wiem jakim sposobem w pewnych miejscach lakier zaczął po prostu przebijać, nie wiem dlaczego, wczoraj 3 razy robiłam paznokcie i ani razu niczego podobnego nie było..
No w każdym razie mam akualnie negatywny stosunek do tych lakierów, są one firmy - "EM Nail", zobaczymy co dalej, wstawię wam zdjęcia jak sobie zrobie następnym razem czy coś :)

piątek, 20 marca 2015

Pełna pozytywnej energii!

Jak widzicie wczoraj za dobrego dnia nie miałam, za to teraz, kontrastowo, czuję się świetnie :)
W tym tygodniu zamówiłam lampę UV do robienia hybrydowych paznokci, we wtorek przesyłka była już w moim domu rodzinnym, Nie umiem się doczekać aż rozpakuję przesyłkę i ją wypróbuję, z pewnością na sobie, i przyjdzie do mnie przyjaciółka :) Myślę, że mamę także nakuszę, a  jutro zajmę się dwoma koleżankami mojej mamy i córką jednej z nich. Będzie to ciekawe doświadczenie, w sumie kilkanaście razy ktoś przyszedłby do mnie na malowanie choćby po 15 czy 20 zł za załóżmy wymyślne wzorki i już mi się zwróci zakup całego zestawu.
Wszystkie szczegóły, zdjęcia lampy, jak to wszystko wygląda pokażę wam w następnym poście, może nawet coś mi odbije i nagram filmik? Haha, nie no, to trochę brzmi abstrakcyjnie, ale zdjęcia na pewno zrobię i wam pokażę, trzymajcie za mnie kciuki :) Za pół godziny wyjeżdżam do domu, o 19 zacznę eksperymentowanie ;)
Do zobaczenia ! ;)



czwartek, 19 marca 2015

Uśmiech? Czy aby na pewno prawdziwy?

Na początku, że tak powiem, powiem coś nie na temat, odnośnie mojego poprzedniego posta. Jeśli chodzi o mój egzamin, zdałam go, jestem pełnoprawnie na drugim semestrze ^^
Nie wiem czy już pisałam, ale na budownictwie, tu gdzie jestem, na politechnice śląskiej, drugi semestr jest najtrudniejszy, wytrzymałość materiałów eliminuje ~1/3 uczniów, a ogólnie porównując do początkowej liczby uczniów, do drugiego roku przetrwa około 1/2 !
Wobec tego jest czego się bać :)

Wracając do sedna moich przemyśleń. Tak mnie zaczęło zastanawiać, ile jest takich osób, które wewnętrznie mają jakieś problemy, a zewnętrznie nawet byście o tym nie pomyśleli?
Miałam kiedyś takiego znajomego.. był uważany za typowego.. dowcipnisia że tak powiem, mój kontakt z nim się zdecydowanie polepszył, zaczęłam go poznawać, i co się okazało?
Że tak na prawdę w dzieciństwie wcale nie miał wesoło, że za tą maską wesołości jest zwykły człowiek, który ma zmartwienia, który potrzebuje bliskości innej osoby, wygadać się o czymś, ma problemy, i to nie małe, uwierzcie mi.
Sama mam takie b. dziwne wspomnienie. Miałam kiedyś depresję, był to dość długi okres czasu. Pół roku na pewno, może do roku, nawet sama nie wiem, nawiasem mówiąc udało mi się z niej uwolnić :) ale nie o to mi chodzi w tej myśli. W tym okresie czasu byliśmy na wycieczce w górach, z moją klasą wtedy chyba gimnazjalną. Tak, gimnazjalna, zebrałyśmy się z dziewczynami w jednym pokoju, ja sobie weszłam na górne łózko w łózku piętrowym, że praktycznie jak się nie wychyliłam, nie było mnie widać.
Weszło na taki temat, co kto ma jaką .. w sumie opinie o innej osobie. Przyszło kolej na mnie, wiecie co powiedziała jedna z moich koleżanek? Że jestem bardzo WESOŁĄ i sympatyczną dziewczyną.
Przeżyłam wtedy szok, rozumiecie to, codziennie macie jakieś załamki wręcz, przy innych co prawda tego nie okazujecie, ale aż do tego stopnia, żeby ktoś uważał , że jestem zawsze wesoła? Bo tak to wtedy ujęła, zawsze wesoła. I to jest ciekawe. Moim zdaniem często się zdarza, że czym ktoś ma większe problemy, nie chce ich pokazać tym bardziej zewnętrznie przesadza w drugą stronę.
Przynajmniej takie moje zdanie, jak wy uważacie?
Cóż ..
dalsze refleksje pozostawiam wam, spójrzcie na znajomych, ja uważam, że pomimo wszystkiego każdy z nich ma jakieś problemy, więc jeśli Ty je masz nie jesteś sam/ sama. Pora zastanowić się jak je rozwiązać, bo wszystko jest możliwe :)

wtorek, 24 lutego 2015


Stres coraz większy, ważna chwila zbliża się dużymi krokami.. już jutro, egzamin od którego zależą moje dalsze studia na tej uczelnii.
Powiem wam, że bardzo się boję, pierwszy raz od dawna zaczęłam czuć stres. Przerobiłam już wszystkie zadanka jakie mogłam, uczyłam się, po prostu siedzę, wiem że jak do nich wrócę to się zanudzę, wyłączę myślenie, tak też stwierdziłam, że dobre będzie coś wam napisać :)

Może zrecenzuje wam mój ostatni zakup z którego jestem zadowolona- ku mojemu zdziwieniu ;)
Jest to wazelina czekoladowa do ust z firmy Flos Lek. Co się rzuca w oczy, że tak to nietrafnie ujmę :) To zapach, cudowny, wspaniały zapach czekolady.
Spotkałam się ostatnio z żelem pod prysznic, którego od dłuższego czasu używam, którego zapach niestety, mimo że jest czekoladowy, jest nieprzyjemny, zbyt słodki, zbyt mało.. kakaowy (?). Zapach tej wazeliny, można powiedzieć że balsamu do ust nie jest tak słodki, natrętny, jest wręcz apetyczny, może troszkę gorzkawy, ale na pewno nie męczący.
Jeśli chodzi o jego funkcję, czyli nawilżanie , sprawdza się oceniłabym .. w skali 4/5. Bardzo się nią fascynowałam na początku, dużo używałam, lecz miałam sytuację raz, ze suchymi skórkami, to mnie zdziwiło, jednak było jednorazowe, oprócz tego usta są nawilżone, bez twardych skórek, co możecie zauważyć na zdjęciu poniżej.
 Jak widzicie jest bezbarwny. Kosztował mnie.. niech pomyślę.
Jakieś kilka złotych, kojarzy mi się 6 bądź 7. Kupiłam go na szybko w biedronce będąc na zakupach, wpadł mi w oko i stwierdziłam, że co mi tam, mam tylko carmex, który po dłuższym użytkowaniu daje mi minimalnie nieprzyjemne uczucie "przegrzania" ust, więc przyda mi się dla odmiany.
Jeśli chodzi o klejenie się do włosów, klei się delikatnie, jednak nie jest to natrętne, że kiedy wiatr zawieje włosy musimy wręcz odrywać od ust.
Podsumowując mogę go zdecydowanie polecić, jak już mówiłam, zapach jest cudowny. Być może nawilżenie nie jest takie jak w carmexie, i w warunkach zimowych nie poradziłaby sobie tak dobrze, jednak na taką pogodę jak teraz, wiosnę, czy już wgl lato jak najbardziej.


poniedziałek, 23 lutego 2015

23.02.2015r.

Siedzę właśnie spokojnie w pokoju w akademiku przesiąknięta do ostatniej nitki matematyką. Byłam zwolniona z części egzaminu - zadaniowej, jednak ja mistrzyni ją zawaliłam, i teraz już w ostatnim - 3 terminie muszę pisać całość, teorię z zadaniami. Jak tak sobie o tym myślę, może nawet to i dobrze, przypomniałam sobie materiał z całego roku, zdać mi będzie łatwiej teorię bo zadaniami sobie nadrobię, wszystko się okaże :)
Co prawda, nie mogę powiedzieć, że tą teorię zawaliłam, bo np. się nie przygotowałam, wręcz odwrotnie, moim zdaniem umiałam i to dość dobrze- jednak dla naszej wykładowczyni widocznie to, że napisałam zdanie słownie nie symbolami to jest bełkot, podobnie jak pomyliłam jedno słowo- tak- dokładnie ! To też bełkot :) Cóż, nie ma co się denerwować tym, było minęło, zobaczę jak mi pójdzie pojutrze. No ale, zastanówmy się.. teoria z matematyki? Serio..?
Powiem wam szczerze, że jestem dumna z moich ocen na studiach. Naprawdę mogę szczerze od serca powiedzieć że to zasługa tego, że się przyłożyłam. W domu nigdy nie miałam wsparcia typu "nie martw się, najważniejsze są przedmioty te, które Ci się przydadzą, które będą na maturze" albo "poradzisz sobie, przyłóż się", było odwrotnie, byłam krytykowana za moje oceny z polskiego, za moje lenistwo, brak paska na świadectwie, ciągle słyszałam z ust babci jak i mamy słowa, że wyląduje jako sprzątaczka, że nie będę miała gdzie pracować, po prostu będę, można powiedzieć, że życiowym nieudacznikiem. Czuję z tego powodu ogromny żal, który być może teraz wylewając z siebie już ostatecznie minie, choć szczerze.. wątpię w to.
Za bardzo te słowa mnie bolały, na każdym kroku ktoś powtarzał Ci jaka beznadziejna jesteś, sam nie będąc lepszym, bo powiem szczerze, że u mnie w bliskiej rodzinie to nie ma nikogo po szkole wyższej, wręcz odwrotnie, przeważają osoby po szkole zawodowej, jak rodzice, dziadkowie..
I co teraz?
Teraz mieszkam stosunkowo daleko od domu - koło 50-60 km, nie wracam do niego co weekend, wręcz odwrotnie, staram się robić to rzadko, mam jakiś uraz w głowie.. Wiecie jakie to uczucie? Postawcie się w mojej sytuacji. Podobnie wrócisz do domu, wiadomo, wychodzisz żeby spędzić czas ze znajomymi, mało jesteś w domu, a tutaj znowu krytyka wobec Ciebie, jak się zachowujesz, pomalujesz się mocną szminką, tutaj krytyka (staram się to delikatnie ujmować, wobec tego "krytykować" tu dobrze pasuje), że wyglądasz jak .. pani z pod latarni że tak to ujmę.
Nie chce tutaj mówić samych złych słów, zrobili dla mnie wiele dobrego, dzięki nim przecież miałam co jeść, miałam naprawdę ładny pokój, dom w którym było ciepło, jednak o wychowaniu dzieci, w tym o kontaktach międzyludzkich nie mają zbyt dobrego pojęcia. Czasem zastanawiam się co by było, gdyby zamiast mnie trafiła osoba słabsza psychicznie.. byłoby krucho.

Wracając w sumie do moich wcześniejszych przemyśleń, myślę, że jeśli ktokolwiek zmaga się z podobnym problemem powinien mieć w głowie to, że nauka leży w jego interesie, nie jakichkolwiek innych osób, to jemu będzie to %tować w przyszłości, tym się będzie zajmować.
Dlatego teraz będąc na budownictwie, ucząc się tego co mnie naprawdę interesuje mogę dać z siebie wszystko, i udowodnić sobie, tak właśnie, sobie (!), że stać mnie żeby być świetną studentką, a po zakończeniu nauki świetnym budowlańcem, by móc sobie zapewnić to, co zamierzam, przy okazji udowadniając swoją wartość bliskim.